Zimowa Sycylia rozbudza wyobraźnię i zamienia tęsknotę za wiosną w ufność, że wyczekiwana, nowa pora roku jest tuż, tuż. Że jeszcze tylko jedna, krótka chwila i znów cały świat zacznie powoli budzić się do życia.
Ten powiew wiosny czuć od chwili, gdy otworzą się drzwi samolotu i na schodkach muśnie nas pierwszy podmuch sycylijskiego powietrza. Potwierdzenie przynoszą dalsze kroki i napotkane gdzieś na drodze drzewo migdałowca, które jest akurat w tym okresie w momencie pięknego bladoróżowego rozkwitu. Różne kolory, w najpełniejszej krasie, zaskakują jeszcze niejednokrotnie: żółć jest soczysta, fiolet głęboki, z odcieniami indygo, zieleń pełna życia, intensywna, prawie fluorescencyjna.
Ten południowy region Włoch nierozerwalnie kojarzy się też z morzem, co jest naturalne. Również w zimowej aurze, jego tafla kusi mieniącymi się odcieniami granatu, błękitu i turkusu. To jednak ten moment w ciągu roku, gdy morze pomimo fizycznej bliskości, koncepcyjnie jest odległe. Jakby pochodziło z zupełnie innej opowieści. Całkiem inaczej odbiera się w tej chwili jego walory: zmysłem słuchu, wzroku, dotyk natomiast odchodzi na nieco dalszy plan.
Zimowa Sycylia bywa pusta i w niczym nie przypomina swojego letniego, tłocznego odbicia: wszechobecne w sezonie kolejki, w zimowych miesiącach zupełnie znikają. Można przez to łatwiej przypatrywać się lokalnym mieszkańcom, obserwując ich zwyczaje, które o tej porze roku są bardziej naturalne, tradycyjne. Nie ma jeszcze potrzeby, by dostosowywać się na siłę do masowego turysty. W zimowych miesiącach na wyspie niestraszna jest też godzina sjesty. Ten najgorętszy moment dnia w tym okresie, przeciwnie do lata, wręcz zachęca do spacerów. Dla Sycylijczyków to mimo wszystko chwila odpoczynku, więc można do woli cieszyć się widokiem pustych ulic i placów.

Kawa jest podstawą w każdym regionie Włoch, to wiadomo. W sycylijskich realiach nabiera jednak jeszcze bardziej szczególnego znaczenia. Uwielbiam, gdy w przypadkowym barze, bez pytania, podają mi espresso w szklanej filiżance. Na Sycylii zdarza mi się to zdecydowanie częściej niż w Rzymie. Lokal na popołudniowy, krótki przystanek wybieram przypadkiem, zachęcona wystawionymi na ulicę stolikami, koło których akurat przechodzę. Możliwość cieszenia się ciepłym słońcem zimą, instynktowne kierowanie się ku hojnie padającym na twarz promieniom – ot, zimowa Sycylia.

Jeśli interesuje Cię natomiast moje letnie spojrzenie na Sycylię, zajrzyj tutaj.
weronika
9 lutego 2019 at 6:41 pmNawet zimą Sycylia jest piękna 🙂
Kamila
10 lutego 2019 at 8:11 pmZawsze! 🙂 Poza sezonem jest inna: bardziej senna, ale nadal soczysta kolorami, o intensywnym zapachu.