Blog posts

W zaczarowanym leśnym kręgu w Marino

W zaczarowanym leśnym kręgu w Marino

Włochy, włoskość, podróże

W Marino wszystko zaczęło się od Lasu Czarodziejek (Il Bosco delle Fate), stylizowanego na bajkowy świat lokalu, gdzie wybrałam się na niedzielny obiad. Zgodnie z nazwą, zaraz po przekroczeniu progu w drzwiach wejściowych, znalazłam się w zaczarowanym lesie, a zewsząd otaczały mnie kolorowe, uśmiechnięte wróżki. Niektóre przysiadły na chwilę pod sufitem, inne wystawiały różdżki z niewielkiej sadzawki umiejscowionej w samym środku lokalu, gdzie pływały też czerwone mieczyki oraz maleńkie żółwie wodne. Była tam również kładka nad stawem, jak w prawdziwym parku, a na ścianach kompozycje z kory drzewnej i gałązek: przy odrobinie wyobraźni, po prostu prawdziwy zaczarowany las! Później, jak się okazało, powtarzający się motyw „drzewny” towarzyszył mi przez całe popołudnie.

Spacerując po Marino, odległym zaledwie o 20 km. od Rzymu, a zatem wprost idealnym na niedzielną poobiednią przechadzkę, szczególnie upodobałam sobie malownicze zakątki w najstarszej części miasteczka. Nosi ona nazwę Rione Castelletto i była zamieszkana już w czasach starożytnych. I tutaj, ciekawe odkrycie, w wielu miejscach napotykałam nietuzinkowe stylizacje, których motywem przewodnim były drzewa. W niektórych przypadkach tworzyły one przedziwne konstrukcje, stanowiąc niejako jedność z tutejszymi kamienicami.
Niemalże pefekcyjna symbioza człowieka z przyrodą…
Gdzie indziej natomiast dekorowały architektoniczne ślady historii miasteczka, jak miało to miejsce przy fontannie naprzeciw XIX – wiecznego kościoła św. Antoniego z Padwy (Chiesa di Sant’Antonio di Padova) przy Vicolo di Sant’Antionio. Świątynię wzniesiono w dawnym budynku więzienia. Dziś, w dniu święta św. Antoniego opata, które przypada 17 stycznia, jest tu odprawiane charakterystyczne nabożeństwo święcenia zwierząt.
Stylizacja drzewna naprzeciw kościoła św. Antoniego z Padwy
Być może za sprawą chmurzącego się złowrogo nieba i dmącego silnie wiatru, albo też przez ów leśny pobudzający wyobraźnię wątek, Marino pozostało w mojej pamięci jako nieco zaczarowane miasteczko. Utwierdził mnie w tym przekonaniu dodatkowo rudy kot siedzący na skuterze, oczywiście pod kolejnym drzewem, którego przenikliwy wzrok towarzyszył mi aż do chwili, gdy opuściłam mury starego miasta.
Jeden z zakątków Rione Castelletto, jeśli już nie zaczarowany, to na pewno czarujący

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *