Należę do tych osób, które twierdzą, że w słowie „kawa” zamknięta jest swoista filozofia życia. Natomiast delektowanie się tym napojem jest po prostu rytuałem. Gdy tylko mogę, celebruję moje „kawowe” śniadania bez pośpiechu, w najróżniejszych miejscach Włoch. Tak jak tego poranka, w dopiero co otwartym rzymskim porcie turystycznym (Porto Turistico di Roma) na Lungomare Duca degli Abruzzi w Ostii.
Artystycznie podana kawa „marocchino”… Nic dodać nic ująć… |
Caffè to jednak, oczywiście, pojęcie bardzo szerokie. Chociaż w moim przypadku, odkąd poznałam smak kawy „marocchino”, pozostaję mu niezmiennie wierna. Połączenie caffè espresso, szczypty czekolady w proszku oraz spienionego mleka, jest dla mnie synonimem najbardziej udanego poranka. I gwarancją na przetrwanie dalszej części dnia 🙂 Czasami też zdarza się, że jakiś bardziej sympatyczny kelner, serwuje mi tę kawę w sposób niezwykle artystyczny: na spienionym mleku pojawiają się wówczas czekoladowe rysunki serduszek, gwiazdek czy kwiatków…
kcomekarolina
10 maja 2013 at 12:07 pmpycha!
xoxo from rome
K.
kcomekarolina.com