Ze wstępu do najnowszego przewodnika po Włoszech mojego współautorstwa, zanim się ukaże. Bo wierzę, że każda podróż do Włoch powinna być przygotowana.
Podróż do Włoch to niekończące się inspiracje. O tak, Włochy potrafią obudzić w każdym naturę Marco Polo. Z tą tylko różnicą, że nie śni się o poznawaniu ziem odległych, a tych najbliższych. Kolejnych regionów Italii, które choć złączone w solidną całość masywnego buta – trzeba to jednak podkreślić, bardziej determinacją Garibaldiego niż samozwańczo – zachowują nadal silne odrębności: kulturowe, kulinarne, językowe, obyczajowe. I to jest dla mnie we Włoszech najpiękniejsze.
Chociaż przeciętny italiano vero (czyli prawdziwy Włoch) mógłby się tu ze mną nie zgodzić. Bo według niego, piękne jest przecież we Włoszech wszystko. Niech zaświadczy o tym używana potocznie przez Włochów nazwa państwa – Bel Paese. Oznacza ona właśnie Piękny Kraj. Nie da się ukryć, Włosi to mistrzowie autosugestii. Do tego sprytni, bo winą za ten poetycki synonin Włoch, obarczyli Dantego i Petrarkę. A zdania tych ostatnich, z racji wielu innych zasług, po prostu nie wypada kwestionować.
Prawdopodobnie żadnej innej nacji nie wybaczyłoby się tak daleko posuniętej chełpliwości i egocentryzmu. Wobec Włochów, jakimś cudem, stosuje się jednak taryfę ulgową. Może właśnie dlatego, że również obiektywnie trudno zarzucić Italii brzydotę. Wystarczy nawet najkrótsze giro d’Italia – czy to będzie właściwa przejażdżka po Włoszech czy też obejrzany w telewizji jeden z etapów wyścigu kolarskiego – by przekonać się o tym osobiście. I dać się ponieść fascynacji włoskością.
Dolce vita i dolce far niente to znane na całym świecie koncepcje all’italiana, którym także trudno się oprzeć. W warunkach typowo włoskich, pachnącego wonią cytryn Wybrzeża Amalfitańskiego, Wiecznego Miasta o zachodzie słońca gdy nad brzegiem Tybru unosi się zapach prażonych kasztanów czy też otulonego śniegiem szczytu Monte Bianco, na który spogląda się znad lampki czerwonego wina, zmieniają się w absolutny „must”. To pewne jak fakt, że włoska pizza jest bezkonkurencyjna – kto chociaż raz znalazł się po drugiej stronie Alp, tej włoskiej ma się rozumieć, zmieni się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Bo Włochy po prostu uczą smakować życie. Mnie nauczyły.
W 2003 r. przeprowadziłam się na Półwysep Apeniński i zmieszkałam w Wiecznym Mieście. To właśnie stąd rozpoczęło się moje poznawanie Włoch, które trwa nieprzerwanie do dzisiaj.
* Post jest fragmentem wstępu do praktycznego przewodnika „Włochy” wyd. Pascal (w trakcie publikacji).
Fot. Dominika Misiewicz
Chełmiec
10 maja 2020 at 9:50 pmPozostaje śledzić wydawnictwo Pascal 😉
Kamila
11 maja 2020 at 10:22 amBędę informować 🙂 Wszystkiego dobrego!