Wyszło tak, że mój ostatni dłuższy spacer po Rzymie, tuż przed całkowitym zamknięciem miasta, miał miejsce w Villa Borghese. To było słoneczne i ciepłe jak na luty poniedziałkowe popołudnie.
Villa Borghese jest zazwyczaj gwarna w najbardziej popularnych punktach tego pięknego rzymskiego parku. Tuż przy tarasie widokowym na wzgórzu Pincio słychać głośne rozmowy turystów, którzy nie mogą nacieszyć oczu roztaczającym się stąd widokiem na Piazza del Popolo. Okrzyki zachwytu słychać tutaj o każdej porze roku. Tak było też i tego zimowego dnia.
W poszukiwaniu ciszy
Chcąc uciec nieco od zgiełku, wybieram przeciwną część parku – tam gdzie Villa Borghese jest bardziej sentymentalna, prowadząc przechodnia wśród pustych alejek i rzeźb oraz popiersi słynnych postaci świata kultury.
Złociste światło chylącego się ku zachodowi słońca przenika delikatnie pomiędzy konarami drzew i rozświetla park. Jest pięknie, spokojnie. Kolejna zima odchodzi powoli w zapomnienie, a w powietrzu wydaje się czuć już pierwsze oznaki wiosny. Nic nie zapowiada, jak pamiętna to będzie wiosna.
Wokół stawu
Po niewielkim stawie pływają jeszcze ostatnie łódki, z których turyści oglądają park z innej, wodnej perspektywy. Taki krótki rejs to na pewno świetny pomysł późną wiosną lub latem, gdy upał zagląda również do wnętrza Villa Borghese. Zimą wystarczy mi jednak spacer wokół jeziorka i przyglądanie się z odległości położonej na środku tafli wody świątyni Eskulapa.
Poniżej głównej części parku mieści się tajemniczy ogród, jak lubię go nazywać. To taki trochę labirynt z równo przyciętych żywopłotów. Bardzo filmowy, zdecydowanie rozbudza moją wyobraźnię. Zachwyca harmonia oraz spokój tego niewielkiego skrawka zieleni, który jest częścią ogrodów Valle Giulia – Giardini di Valle Giulia.
I pomyśleć, że tereny dzisiejszego parku Villa Borghese pokrywały kiedyś winnice. Zupełnie nowego charakteru nadał tej niezwykłej rodzinej posiadłości na przełomie XVI i XVII w. Scipione Caffarelli-Borghese. Warto przekonać się naocznie jak bardzo mu się to udało. Spacer po parku jest wytchnieniem po wcześniejszym zwiedzaniu chwilami męczącego centrum miasta.
Fot. Dominika Misiewicz