Moim włoskim znajomym mówię często: „mi sento un’isolana”, tj. że mam, niestety, wyspiarską naturę. Słyszę wtedy zazwyczaj gromki śmiech, a za chwilę również słowa pocieszenia, że niby jestem w czepku urodzona, bo przecież w Rzymie mam zawsze do dyspozycji Wyspę Tyberyjską. Isola Tiberina – przyznaję – jest przeurocza, jednak jak dla mnie, zdecydowanie zbyt blisko stałego lądu 🙂 I tak oto, gdy tylko pozwala mi na to czas, szukam pocieszenia na innych włoskich wyspach. Im są mniejsze i mniej uczęszczane, tym lepiej: Isola Maggiore w Umbrii okazała się w tym kontekście niespodziewanie pięknym odkryciem.
Na wyspę można dopłynąć codziennie z niewielkich portów w Passignano sul Trasimeno, Castiglione del Lago lub w Tuoro. W zależności od punktu startu, to tylko od dziesięciu do trzydziestu pięciu minut drogi niewielkim tramwajem wodnym, który muska delikatnie spokojną z reguły taflę płytkiego Jeziora Trazymeńskiego. Widoki są bajeczne: zarówno na florę jak i na faunę.
Isola Maggiore jest jedną z trzech wysp na umbryjskim Jeziorze Trazymeńskim, przy czym jedyną stale zamieszkałą. Wybrałam się tu kiedyś poza sezonem i tak się jakoś złożyło, że spacerując po głównej ulicy nie spotkałam absolutnie nikogo. Miałam wrażenie, jakby akurat tego dnia wszyscy mieszkańcy uzgodnili by wybrać się wspólnie po spawunki na stały ląd.