Gdy podjeżdża się pod Sanktuarium Vallombrosa, momentalnie przestaje budzić zdziwienie nazwa tego miejsca. „Zacieniona dolina” to określenie, które doskonale oddaje panujący tutaj klimat. Wychodząc z samochodu, od razu rzuca się w oczy panujący wokół półcień. A okoliczne zalesione góry spoglądają na przybysza majestatycznie, z niebagatelnej wysokości. Duże wrażenie robi też sam budynek sanktuarium – masywny, olbrzymich rozmiarów, ukryty za wysokim murem – zjawiskowo kontrastuje z otaczającą go dziką przyrodą.
W poszczególnych częściach kompleksu sanktuarium można natrafić na najróżniejsze dzieła sztuki |
Wzniesione tu w pierwszej poł. XI stulecia pierwotne miejsce kultu, związane było z osobą św. Jana Gwalberta – założyciela nowej wówczas kongregacji walombrozjanów. Pomimo przyjętej przez wspólnotę zasady ubóstwa jako jednej z podstaw nauczania, przez kolejne wieki sanktuarium Vallombrosa rozkwitało, gromadząc w swoich zbiorach olbrzymie bogactwa. Sława o przechowywanych tutaj dziełach sztuki była tak ogromna, że dobra zakonu były kilkakrotnie konfiskowane. Po raz pierwszy konfiskatę zarządził sam Napoleon Bonaparte. Dziś wnętrza klasztoru znów świecą splendorem. Zwiedzając cały kompleks, warto zobaczyć także zakrystię, kuchnię, reflektarz oraz drewniany chór za ołtarzem głównym. Mnisi prowadzą tu też interesującą aptekę, w której można nabyć najróżniejsze mikstury. Po wizycie w sanktuarium, warto zatrzymać się na piknik na olbrzymiej polanie, oddalonej o parę kroków od głównego wejścia do obiektu. A później udać się np. na spacer jednym z kilku rozpoczynających się w tych okolicach szlaków górskich.