Blog posts

Włoskie abecadło: „d” jak „dolce vita”

Włoskie abecadło: „d” jak „dolce vita”

Lifestyle, Włochy, włoskość, podróże

Dolce vita, czyli słodkie życie – chyba trudno o bardziej ograny włoski motyw. Tym bardziej, że tak naprawdę brak mu standardowej definicji. Każdy słodzi bowiem według własnego uznania i to co dla jednych jest nadal gorzkawe, dla innych bywa już nadmiarem słodyczy.

Dolce vita – w poszukiwaniu własnej miary słodkości

Siedzę na mocno już ukwieconym o tej porze roku tarasie w sobotni, leniwy poranek. To jest ten boski moment końca wiosny i zbliżającego się początku lata, gdy truskawki są wciąż jeszcze dorodne, karminowe i bardzo słodkie, ale i czereśniom w kolorze głębokiego burgunda nic nie można już zarzucić. Obok mnie leży mapa Apulii, a wokół kilka książek o tym południowym regionie, bo kończę akurat przygotowywać trasę na mój tegoroczny objazd włoskiego obcasa. Jest tak pięknie, że w tym momencie nie chcę niczego innego. To takie moje powolne, weekendowe słodkie życie…

Zwykłe, proste dolce vita

Nie potrzeba szaleństw, by poczuć stan słodkości. Czasami wystarczy szum morskich fal, piasek pod stopami, widok szczytów górskich, albo spacer po parku, czy po lesie. Nie musi być od razu wystrzałowo i myślę, że raczej nie warto w tym przypadku naśladować innych.

Jakiś czas temu znalazłam mój idealny poziom dolce vita i chwilowo przy nim zostaję. Inspiracją była mi znów Apulia, i pewien upalny poranek, gdy otwierając szeroko białe okiennice małego wakacyjnego domku, zauważyłam na werandzie kosz pełen pomidorów, a obok niego mniejszy, wiklinowy pojemnik z dojrzałymi figami i owocami opuncji. Tylko tyle i aż tyle.

To był prezent od Antonia, ogrodnika moich znajomych, u których się zatrzymałam. Antonio miał około siedemdziesięciu lat i wcale nie chciał przestać pracować. Ogrodem zajmował się od świtu, który przypadał wtedy na dość mocno poranne godziny jak na mój urlopowy standard. Za to gdy jadłam śniadanie, był już zazwyczaj przy końcu pracy, więc chętnie znajdował czas na pogawędkę. Któregoś dnia, wskazując na czekający na mnie jak każdego ranka, kosz warzyw powiedział: „dziś moja żona zrobi lepszy obiad niż u królowej angielskiej – makaron z fasolką szparagową i świeżymi pomidorami.” I to zdanie stało się dla mnie odtąd drogowskazem, w jakim kierunku poszukiwać dolce vita…

Dolce vita 1

Moje codzienne słodkie chwile

Jeśli już zatem miałabym naśladować kogoś lub coś w koncepcji słodkiego życia, to nie byłaby to pogoń za najnowszymi trendami lifestylowymi, a raczej kierowałabym się ku prostej filozofii Antonia. Wracam do niej myślami, gdy przedzierając się przez rzymskie korki w drodze z biura do domu przychodzi mi ochota na chwilowe spowolnienie. Nie kiedyś tam, nie za tydzień, nie jutro, a dokładnie w tym konkretnym momencie. Jeśli mam szczęście i ta myśl trafi do mnie w centrum, kieruję moją Vespę do dzielnicy Monti. Przy Via della Madonna dei Monti jest mały, klimatyczny lokal – „La Casetta”, który okrywa delikatna pierzynka zielonych liści. W upalne popołudnie nie ma tu zbyt wielu turystów i z łatwością ogarnia mnie atmosfera dolce vita. Nawet jeśli to tylko chwila, to i tak wystarczy.

A jaki jest Twój przepis na dolce vita? Podziel się nim w komentarzu

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *