I kto by posądził Włochów o robienie dobrego piwa? A jednak! Bo ci mistrzowie kuchni, jak już coś polubią, to zaczynają robić po swojemu. I z reguły dobrze im to wychodzi. Pierwszy ogólnowłoski Festiwal Piwa, który odbył się pod koniec czerwca w Rzymie był tego dowodem. Swoje sekretne receptury zaprezentowały na nim lokalne browary z wielu regionów kraju.
Dla Włochóch kuchnia to sztuka, więc nawet piwo musi być artystyczne. Fantazja producentów przejawia się zarówno w ciekawych etykietkach na butelkach, jak i w samych nazwach, które mają bawić, wskazując też na charakterystykę piwa, a jak się da, to również na miejsce pochodzenia. Dla mnie, zwycięzcą konkursu na nazwę zostało bezapelacyjnie piwo „La Zia Ale” (czyli po prostu „Ciocia Ale” – to bardzo często używane zdrobnienie od Alessandry czy Alessi), choć też sprytnie podkreślające że jest „laziale” (tj. z regionu Lacjum), no i oczywiście z gatunku „ale”. Nie umknęło też mojej uwadze piwo „Polka”, klasyczne jasne, jak mówią miejscowi „la bionda”.
![]() |
Tutaj akurat „La Zia Ale” jest o smaku anyżu. Jednak ja skusiłam się na borówkową – polecam! |
Oczywiście opakowanie to jedno, ale liczy się przecież, przede wszystkim, smak, aromat i konsystencja. I w tym przypadku również nie można było narzekać na rzymskim festiwalu na brak nietuzinkowych propozycji. Opierały się one w przeważającej mierze na lokalnych specjałach. I tak, by poznać jak najwięcej dobrodziejstw kuchni poszczególnych regionów, skosztowałam piwa karczochowego, kasztanowego, z czarnym pieprzem, z przyprawami z Apulii, z szafranem, czy też o smaku bardziej egzotycznej papai. Jednak również w tej kategorii mam swojego faworyta – piwo o smaku czerwonego radicchio z Treviso. I kto by chciał mnie przekonać, że piwo „sałatowe” nie ma racji bytu, od wczoraj po prostu nie ma szans 🙂
![]() |
Miłośników najróżniejszych typów zieleniny odsyłam do browaru San Gabriel z Wenecji Euganejskiej – nie pożałujecie! |
Świat piwa we Włoszech robi się coraz bardziej interesujący. Boom na tym, teoretycznie mało włoskim rynku, trwa wprawdzie dopiero od kilku lat, jednak zainteresowanie nim, jak i sama jego oferta nieustannie wzrastają. Włosi coraz częściej poddają się smakowi zimnej blondyny, rudej, czy brunetki – jak pieszczotliwie nazywane są tutaj odmiany jasnego, czerwonego i ciemnego piwa. Kto trafi do Rzymu pod koniec czerwca, i nie jest mu obojętny smak chmielowego nektaru, niech koniecznie zaglądanie na następny Festiwal Piwa: oczywiście trunek jest tu serwowany w kieliszkach (sic!), bardzo po włosku…
![]() |
Kreatywne podejście do produkcji piwa – tu propozycja browaru z Asyżu: warto przeczytać jego reklamę… |