Lukka była letnią improwizacją, taki niespodziewany wypad weekendowy z przyjaciółką. Dojazd na miejsce i od razu oczarowanie: Lukka jest piekna! Zamknięte w grubym pierścieniu średniowiecznych murów stare miasto to raj dla pieszych i rowerzystów. Samochody w ilościach śladowych, co za ulga! Pierwszy wieczór: chcemy coś zjeść. Nie wiemy gdzie, pytamy. Zaczepione na ulicy dwie miejscowe panie: (Laura i Sonia) mówią, że właśnie idą na kolację do miłej restauracji i możemy się przyłączyć. Od tej chwili widzimy Lukkę oczami jej mieszkańców, są opowieści, anegdoty i wskazówki.
In primis Lukka to miasto w którym urodził się Giacomo Puccini (to ten od „Cyganerii” i „Madame Butterfly”, precyzują nasze towarzyszki). Na kawę po kolacji idziemy do baru, który zwykł odwiedzać szacowny kompozytor (Cafè Di Simo, Via Fillungo 58). Nazajutrz panie polecają sklep z pamiątkami dotyczącymi twórczości Pucciniego (Puccini’s Memories, Piazza dell’Anfiteatro – Plac Amfiteatru). I skoro już jesteśmy przy tym placu, to jest on bardzo charakterystyczny, o kształcie elipsy, otoczony ze wszystkich stron kamienicami, pełen sklepików i kawiarenek – notabene najlepsze miejsce na aperitif – dodają zgodnie. Po kawie spacer nocą, co robią chyba wszyscy, bo jest upiornie gorąco. Trzeba zobaczyć kościół św. Michała Archanioła (Chiesa di San Michele in Foro) – umieszczony na szczycie posąg patrona przedstawia go, jak dzierży w dłoni dwa potężnych rozmiarów diamenty. Legenda głosi, że w chwili potrzeby skarb zostanie przekazany mieszkańcom Lukki. Jak dotąd nie zmienił jednak właściciela. Prowadzone niczym przez Wergiliusza idziemy też do katedry (Duomo di San Martino). Jest tam grobowiec młodziutkiej żony jednego z możnych Lukki – Ilarii del Carretto. Nasze towarzyszki mówią, że znajdujący się na jego płycie posąg dziewczyny był inspiracją dla Walta Disneya do przedstawienia postaci Śpiącej Królewny.
Lukka spacerem. I na dwóch kółkach.
Jest już późno, więc choć z żalem, żegnamy Laurę i Sonię. Następnego dnia korzystamy z ich wskazówek i zwiedzamy miasto na rowerach. Punkt kulminacyjny to ponad 4 – kilometrowa trasa wzdłuż średniowiecznych murów – widoki są zniewalające. Na koniec jeszcze panorama miasta z góry, wspinamy się po schodkach 40 – metrowej wieży widokowej –Torre Guinigi. Nasze wspomnienie Lukki to: spacery, rowery, zwiedzanie bez komunikacji miejskiej – po prostu miasto na miarę człowieka niezmotoryzowanego – tego nam było trzeba!
Nadia Gruszka
22 czerwca 2012 at 1:52 pmJa zdecydowanie jestem niezmotoryzowana, najchętniej poruszam się pieszo, więc Lukka będzie dla mnie idealnym miejscem. Wybieram się do Toskanii w sierpniu, dziękuję za wskazówki, co warto zobaczyć w mieście Pucciniego. 🙂
Blanka
22 czerwca 2012 at 5:07 pmLukka zdecydowanie warta jest zwiedzenia! Gorąco polecam i zapraszam do dalszego śledzenia bloga. Toskanii w nim nie zabraknie.
Teresa Bochenek
17 lipca 2012 at 10:24 pmByłam, widziałam, jakkolwiek może zbytnio " un po", ale zawsze…
Kocham cała Toskanię…
Blanka
18 lipca 2012 at 8:12 pmUważam, że Toskanię warto odkrywać tak "po kawałeczku"…
Później się tu powraca po kolejne "un po"… I zawsze będzie jeszcze coś innego na kolejny raz 🙂 Pozdrawiam. B.