Myśląc o Testaccio, nie umiem uciec od zapożyczenia refrenu znanej piosenki, która chyba najlepiej oddaje atmosferę tego miejsca. Bo to trochę taki świat „kolorowych jarmarków, blaszanych zegarków, pierzastych kogucików, baloników na druciku…”
By zmienić nieco oblicze tej do niedawna dosyć zdegradowanej i biednej, choć od zawsze folklorystycznej dzielnicy, władze miasta wprowadziły tu w ostatnich latach szereg zmian. W pawilonach dawnej ubojni miejskiej powstało Muzeum Sztuki Współczesnej – MACRO Testaccio (Museo d’Arte Contemporanea di Roma). W weekendy mają tu też miejsce targi żywności biologicznej. Za to wokół wspomnianego wcześniej wzgórza o antycznych korzeniach, natrafimy na liczne lokale gastronomiczne i rozrywkowe – szczególnie modne wśród rzymskich 20 i 30– latków. Testaccio to również obowiązkowy przystanek dla nostalgicznych fanów włoskiej piłki nożnej, a w szczególności dla kibiców A.S. Romy. To tutaj, na dziś mocno zapuszczonym stadionie, rzymskie Wilki zdobyły w 1942 r. swoje pierwsze mistrzostwo w lidze.