Blog posts

Wenecja we mgle

Wenecja we mgle

Włochy, włoskość, podróże

„W zimie budzi nas w tym mieście, zwłaszcza w niedziele, dźwięk jego niezliczonych dzwonów, jak gdyby za tiulem firan w perłowoszarym niebie wibrował na srebrnej tacy gigantyczny porcelanowy serwis do herbaty. Otwieramy okno na oścież i pokój w jednej chwili zalewa ta kłębiąca się na zewnątrz, przesycona dzwonieniem mgiełka, która składa się po części z wilgotnego tlenu, po części z kawy i modlitw. Niezależnie od tego, jakie pigułki i w jakiej liczbie musimy tego ranka połknąć, mamy poczucie, ze nie jest to jeszcze nasz koniec (…) Optymizm ten bierze się z mgiełki, z jej składnika modlitewnego (…).

Mogę przytaczać w nieskończoność „Znak wodny” Josifa Brodskiego. To pewnie dlatego, że ilekroć jestem w Wenecji znajduję potwierdzenie, że jakiś kolejny fragment tekstu, nawet ten najbardziej poetycki, nie był tak do końca czystym wytworem wrażliwości poety i ma, jak najbardziej, swoje odzwierciedlenie w weneckiej rzeczywistości. Przekonałam się o tym ponownie tej zimy, gdy wjeżdżając do miasta, znalazłam je otulone grubym szalem delikatnej mgły. Serenissima we mgle jest nie do rozpoznania.

Zdziwi się, kto przyjedzie do Wenecji akurat w takim dniu, bowiem stojąc na Placu św. Marka, nie widać wcale słynnej bazyliki. Co więcej, chwilami nie widać nawet samego placu…
Wenecka mgła ma też swoją ciekawą charakterystykę: towarzyszy przechodniowi w spacerach, przemieszcza się z nim, jest dokładnie obok, całkiem namacalna. Niczym duch Wenecji, który oprowadza podróżnego po mieście. Przechadzka wśród kanałów jawi się wówczas jako coś absolutnie baśniowego – nie widać ludzi, nie widać świata. Wenecja staje się wtedy jeszcze bardziej wodnym miastem. Odbiera się ją wyłącznie przez pryzmat wody: wsłuchując się w delikatne pluski, które wytwarzają przepływające z gracją gondole lub patrząc na krople zawieszone w powietrzu pod postacią mgły.

4Komentarze

  1. holdenq
    6 grudnia 2012 at 8:03 am
    Odpowiedz

    Blaneczko, Wenecja jest czystą poezją. To najcudowniejsze miejsce w jakim byłem. Nigdzie indziej nie ma takiego klimatu. Przez naszą polską późną jesień, a jeszcze nie zimę, zacząłem mieć małe wątpliwości co do moich starań w nauce włoskiego. Ale wspomnienia z Wenecji mi pomogły. Wiem, że warto… Dla takich perełek właśnie.
    A tobie dziękuję, że odkrywasz przede mną inne ciekawe miejsca w tym niesamowitym kraju. 🙂

  2. Alina
    8 grudnia 2012 at 7:34 pm
    Odpowiedz

    Witaj.
    Wenecja, jak jej nie widzę raz na trzy miesiące to zaczynam za nią tęsknić.
    Pięknie i ciekawie piszesz o Italii. Pozdrawiam Alina.

  3. Blanka
    9 grudnia 2012 at 8:20 pm
    Odpowiedz

    Odkrywanie tych miejsc to czysta przyjemność, tym większa, że można później podzielić się tymi odkryciami… Pozdrawiam ciepło, niestety z mroźnego Rzymu

  4. Blanka
    9 grudnia 2012 at 8:22 pm
    Odpowiedz

    Wobec Wenecji czuję to samo co Ty… Też wracam tam jak najczęściej mogę. Czasami muszę poczekać jednak więcej niż 3 miesiące… Niemniej jednak zawsze warto…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *